Polskie Towarzystwo Astrologiczne – bóle rejestracji

Kiedy przystępowaliśmy do podjęcia zmierzających do skrystalizowania się idei stowarzyszenia wiedzieliśmy, że będzie trochę biurokracji. Nie przerażały mnie formalności opisywane w poradnikach dla szaleńców chcących działać w organizacjach pozarządowych. Nie było tego tak wiele. Schody zaczęły się, gdy chcieliśmy załatwić wszystko zgodnie z opisanymi tam poradami. W praktyce okazało się, że biurokracja kwitnie niezwykle bujnie i już na samym początku musieliśmy trzykrotnie odwiedzić gmach sądu. Urząd Prezydenta zakwestionował nam sformułowania statutu prawie żywcem wzięte z poradników, które pisali – jak mniemam – prawnicy.  Piszę “prawie”, bowiem niektóre paragrafy zaczerpnęliśmy ze statutów już zarejestrowanych stowarzyszeń wychodzą założenia, że są pewne na 100%. Notabene, część tych właśnie punktów zostało zakwestionowanych! I bądź tu mądry… Jakim cudem więc tamte stowarzyszenia zostały zarejestrowane z tak ułomnymi postanowieniami statutowymi? Minął kolejny miesiąc. Wkrótce Sąd poinformował, że PESEL jednej osoby się nie zgadza. Tylko nie wiem z czym, bo na dowodzie jest napisane całkiem wyraźnie i taki sam był w dokumentacji. Ale im się nie zgadza! Więc znowu do notariusza, żeby poświadczył, że się nie kłamie!

Dobra, po kolejnym miesiącu ostatecznie Sąd okazał się łaskawy i nawet nie wziął pod uwagę zastrzeżeń prezydenckich (zastrzeżeń niesłusznych wg poradników)  i po 4 miesiącach przystawił pieczęć. Odetchnęliśmy z ulgą i uczciliśmy to pierwszym posiedzeniem Zarządu i szampanem. Pierwsze koty za płoty.

GUS? Tu było najłatwiej. Trwało z 15 minut i po wszystkim. Aż trudno uwierzyć!

Bank? Też fajnie. I też z 15 minut. To, że pomylili w nazwie towarzystwo astrologiczne z astronomicznym to pestka. Widocznie nikomu zdrowemu na umyśle nie przyszło do głowy, że może naprawdę chodzić o astrologiczne… Oczywiście nie obyło się także bez pomyłki z moim nazwiskiem! A wydawało mi się, że już wszystkie warianty jego przekręceń (chyba nie “przekrętów”) znam.  Ale wszystko udało się i mamy rachunek bankowy.

Skarbowy! Jezus Maria! A w poradnikach napisane było, że tylko potrzebna umowa o użyczenie lokalu, odpis z KRS i formularz do zgłoszenia NIP! Gdzie tam. Ten poradnik to chyba dotyczył jakiegoś Zimbabwe albo Angoli! U nas przecież ilość wymaganych dokumentów świadczy o powadze urzędu!

Umowa rachunku bankowego (oryginał do wglądu z kopią, sama kserokopia nie wystarczy), zaświadczenie z GUS o regonie, wspomniana umowa użyczenia, statut (po co im to?), jakaś uchwała, ale już nie zrozumiałem, o którą chodzi, więc dołączyliśmy więcej niż jedną. No i jakże mogłem zapomnieć: odpis z KRS, gdzie jest wszystko napisane, co istotne! Dobrze, że choć zrobiłem wcześniej po 5 kserokopii każdego z dokumentów. Chyba jakieś prorocze przeczucie miałem…

I tak zdziwiłem się, że już nie wymagano naszych metryk urodzenia, aktów ślubów i zgonów, świadectw ukończenia szkół podstawowych i innych, szczepień, zaświadczeń o niekaralności… Dobra, czekamy na NIP. Potem znowu do Sądu uzupełnić wpisy w KRS o te numerki. Może nie będziemy się tak śpieszyć. Niedługo będzie Walne Zebranie. Może dojdzie do zmiany statutu itp. to przy okazji załatwi się wszystkie nowelizacje do KRS za jednym podejściem (oby, choć trudno mi w to uwierzyć).

Uff! Najważniejsze, ze już można działać! Szkoda tylko, że już tyle pary poszło w gwizdek biurokracji.

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.